Początki klubu AMPLITRON giną nieustannie w pomroce dziejów i są starannie osnute mgłą tajemnicy.
A konkretnie nie pamiętamy, jak to się zaczęło, bo nas przy tym nie było.
Tak, czy owak, pod koniec Protezoiku klub już był, miał nazwę i zajmował pomieszczenie magazynu bibliotecznego na parterze (tam, gdzie dzisiaj).
Amplitron składał się wówczas głównie z entuzjazmu garstki zapaleńców, z ich pomysłów, humoru, pracy, pracy i (co ważne) pracy. Kilka krzeseł i stolików, trzy starożytne reflektory, dwa wariaki, trochę lampowej aparatury akustycznej, zdobytej, wyżebranej lub prywatnej i pracowicie, ręcznie strugane ”bass-reflexy” ogromnych rozmiarów.
Była też pancerszafa na dokumenty, pieczątki, wpływy z biletów wstępu oraz to, co najcenniejsze, czyli działające mikrofony dynamiczne. Filujące jarzeniówki, betonowe ściany, zbrojone szkło w żelaznych ramach…Czytej dalej